Lidija Nikčević: Stanica

Great Britain

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

FRANCE

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Germany

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Italia

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Albania

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Poland

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Russia

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Slovakia

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Sweden

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Slovenija

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

North Macedonia

KIEDY CZEKAM NA WYJAZD DO WARSZAWY

Ona właśnie nadchodzi.

Ta, która nie wie o mojej obojętności

ani o mojej poezji.

Ona przychodzi po swój los,

kiedy ja czekam na wyjazd do Warszawy.

Kartkuję obszerną Encyklopedię wojskową

kraju, który przestał istnieć,

nieliczne dane, które są jeszcze aktualne —

czy każda prawda ma swój kres panowania?

Przypominam sobie notkę o pewnej cudownej powieści

napisanej w formie dziennika.

Trzy tomy rozrachunku ze wszystkimi ojczyznami,

zuchwała biografia u początków kariery.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy, moje marzenie się przeistacza, otrzymuje kształt codzienności. Czuję, że mam coraz mniej rzeczy osobistych.

A więc coraz mniej mam słów,

którymi zwierzyłbym się światu.

Nawarstwiają się uczucia, dzięki którym

mogę tylko przemilczeć inne.

 

Kiedy czekam na wyjazd do Warszawy,

otwieram puste pliki,

coraz częściej nocuję w domach, które nie przypominają domu.

Przepytuję siebie, przypominam sobie nazwiska

moich idoli z dzieciństwa — polskich skoczków,

którzy tacy młodzi, wąsaci i dumni

nieustraszenie wzbijali się w białe alpejskie niebo.

Na ustach im się malowała modlitwa,

a w oczach widoczne były socjalistyczny smutek

i heroiczne serce.

 

Kiedy czekam, żeby zobaczyć Warszawę,

dziewczyna obok mnie czeka, by ktoś jej wyjawił

jakąś czułość w języku wielkiej literatury,

mężczyzna w kącie tymczasem tęskni za dymem warszawskich kawiarni.

Nie mogę im pomóc.

Siedząc tu, oddzieleni jesteśmy jedni od drugich?!

 

Któremu z umarłych poetów podobałaby się moja poezja?

Nie mam kogo zapytać,

kiedy czekam na wyjazd do Warszawy.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński