Great Britain
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
FRANCE
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Germany
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Italia
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Albania
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Poland
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Russia
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Slovakia
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Sweden
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
Slovenija
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński
North Macedonia
A TY ODESZŁAŚ
Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,
od kiedy odeszłaś.
Tylko czasami toczy się rozmowa między mną
i moim wierszem nieukończonym,
między gruzami i czymś, co domem być winno.
Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,
pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej
odległym
i od ciebie, i od siebie.
Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,
co pustkę znów zdobywa
i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością
o dali, w której się znalazłaś.
Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie
w owym odległym, wiecznym mieście,
podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni
kapitańskie.
Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.
Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.
Dlatego nigdy się nie dowiesz,
jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze
morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,
i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.
Kiedyś.
Przeklad: Grzegorz Łatuszyński