Lidija Nikčević: Stanica

Great Britain

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

FRANCE

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Germany

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Italia

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Albania

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Poland

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Russia

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Slovakia

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Sweden

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

Slovenija

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński

North Macedonia

A TY ODESZŁAŚ

Nigdy się nie dowiesz, jak często milczę,

od kiedy odeszłaś.

Tylko czasami toczy się rozmowa między mną

i moim wierszem nieukończonym,

między gruzami i czymś, co domem być winno.

Jest to rozmowa pomiędzy nieznajomymi,

pomiędzy tobą, która jesteś daleko, i mną coraz bardziej

odległym

i od ciebie, i od siebie.

Milczę wierszem, smutkiem swoim milczę,

co pustkę znów zdobywa

i broni mnie, gdy deszcze z Lewantu zacinają, biją po twarzy, przypominając mi z arogancką dobitnością

o dali, w której się znalazłaś.

Są to te same deszcze, co zstępują na delikatne twe dłonie

w owym odległym, wiecznym mieście,

podczas gdy ja gdzieś na poludniu liczę stracone dni

kapitańskie.

Niosą one jakby stukot twych obcasów na schodach Konserwatorium i moich butów, kiedy błądząc w chłodzie wyobrażam sobie ciebie przy organach z liliową koroną i spojrzeniem dziewczęcym.

Jest to ten sam deszcz, w którym szukałem twojego domu na początku jakiegoś mojego września bez ciebie.

Dlatego nigdy się nie dowiesz,

jak często sztorm szaleje nad Adriatykiem, od kiedy odeszłaś. Ani o tym, jak zagubione i opuszczone moje wiersze

morzem płyną ku tobie, ku licu twemu,

i że kiedyś dotrą do ciebie, jak i ty do mnie dotrzesz.

Kiedyś.

Przeklad: Grzegorz Łatuszyński